czwartek, 26 czerwca 2014

Rozdział 5

~ Justin ~

            Siedziałem w swoim nowym pokoju i rozmawiałem z chłopakami przez dobre dwie godziny.
            Nagle zjawiła się Emilia. Kurwa, czego ona jeszcze chce ode mnie. Nie dość, że wyrwała mnie z mojego domu w LA to jeszcze teraz tutaj przyłazi. Czy ona nigdy mi nie da spokoju? Jednak muszę przyznać wiedziała, jak się ubrać, żeby pobudzić moje zmysły, co nie zmienia faktu, że jestem na nią wściekły.

~ Emilia ~

            Ćwiczyłam zumbę przez dobre półtorej godziny. Później poszłam do swojego pokoju i wyjęłam z szafy czyste ubrania, po czym poszłam pod prysznic.
            Po wyjściu założyłam na siebie czarną dopasowaną spodniczkę sięgającą połowy uda oraz czerwoną obcisłą bluzkę na ramiączkach. Do tego ubrałam czarno-czerwone baleriny i poszłam do pokoju Justina.
            Chłopak siedział razem z Chazem i Ryanem. Przyjaciele Biebera zmieszali się na mój widok.
            − Chaz i Ryan idźcie na dół i przekażcie Jaredowi, że zrobił wszystko, co do niego należało i niech mi się nie pokazuje na oczy do następnego mojego wezwania. A Was jeszcze będę potrzebowała tuta w Atlancie. A teraz zostawcie mnie samą z Justinem. – Powiedziałam poważnym tonem.
            − Kurwa nie będziesz za nich decydować, co mają robić. Nie jesteś żadną władczynią tego świata i nie masz prawa za nich decydować. – Krzyczał Bieber w moją stronę
            Ryan i Chaz spojrzeli na mnie przestraszeni, ale ja się tylko do nich łagodnie uśmiechnęłam, po czym obaj opuścili pokój.
            Sama podeszłam do drzwi i zamknęłam je na klucz. Stając przed nim z założonymi na piersi rękoma.
            − Po pierwsze Bieber nie będziesz się tak do mnie zwracał. Po drugie uwierz mam w tym świcie najwięcej do powiedzenia, bo to ja rządzę światem upadłych aniołów i pilnuję w nim porządku. Po trzecie skarbie musimy chyba coś wyjaśnić. – Powiedziałam ze sztucznym uśmiechem na twarzy i usiadłam na jego łóżku twarzą do niego.
            − Nic nie będziemy sobie wyjaśniać. Wypierdalaj stąd! Rujnujesz moje życie! – Krzyczał Bieber, a ja głośno się zaśmiałam.
            Podeszłam bliżej niego i przeczesałam dłonią jego postawione na żelu włosy, po czym złapałam go za rękę.

Flashback

            Justin stoi na dachu mojego domu i rozkłada swoje piękne nowe czarne skrzydła. Pogoda wokół jest bardzo piękna, świeci słońce, ptaki śpiewają na drzewach. W pewnym momencie błyskawica zostaje wystrzelona z jego dłoni i przecina bezchmurne niebo. Każdy normalny człowiek powie, że to niemożliwe, a jednak.

End Flashback

            Po wizji, jak zwykle oblizałam swoje usta i szeroko się uśmiechnęłam. Tak ten chłopak ma niewątpliwie wspaniały dar.
            − Nie dotykaj mnie nigdy więcej! – Wykrzyczał Bieber.
            Zaśmiałam się z jego reakcji i usiadłam znów na swoi poprzednim miejscu.
            − Szkoda skarbie, bo sądziłam, że taki dar, jak twój trzeba rozwijać. – Powiedziałam pogodnie.
            Wiedziałam, że go zaintryguje tymi słowami, bo sam jeszcze nie odkrył swojego daru. Ja poza tym, że widziałam wspomnienia różnych osób potrafiłam w ten sam sposób wyczytać jego przyszłość.
            − Kurwa, jaki dar? Tyle czasu go szukałem i nie mogłem go znaleźć. To jest tylko bajka, dla dzieci. Upadli Aniołowie nie mają żadnych specjalnych darów. – Powiedział zrezygnowany.

            − Ja wiem, że jednak go masz. Jeśli chcesz się przekonać będziesz musiał pójść ze mną. – Powiedziałam wyciągając do niego rękę.
_________________________________________________________________________________
Po przeczytaniu skomentuj

Czy Justin pójdzie z Emilią?
Czy odkryje swoją magiczną zdolność?
Co spowoduje, że zmieni swoje nastawienie do Emilii?

Życzę miłego czytania :)

wtorek, 24 czerwca 2014

Rozdział 4


~ Justin ~

            Boże, ale ta Emilia jest wkurwiająca. Ona myśli, że jest panią tego świata? Dobra może na początku mi zaimponowała, bo nie ukrywajmy dzięki niej w końcu moje rany przestały boleć i wyrosły mi już nowe skrzydła, lecz teraz zaczynam jej nienawidzić.
            Ale kurwa ja się pytam, kto dał jej prawa do decydowania o moim życiu? Jak ona mogła tak po prostu wejść do mojego domu i wygonić z niego moją dziewczynę?
            Kurwa, co ona sobie myśli? I jeszcze ta akcja z moim menago. Od kiedy on jest aniołem i dlaczego robi wszystko, co ta zdzira Emilia powie?
            I o co jej chodziło z tym, że kilku mi bliskich ludzi pracuje dla niej. Kurwa, kto jeszcze z mojego otoczenia okaże się aniołem?
             Mało tego teraz jeszcze każe mi opuścić mój dom i lecieć gdzieś z nią. Skończyłem się pakować, a upadła anielica przyszła do mojego pokoju. Choć muszę przyznać w tej długiej obcisłej sukience wygląda całkiem seksownie. Jednak to nie daje jej prawa nazywać mnie swoim skarbem, czy kochaniem.

~ Emilia ~

            Weszłam do pokoju Justina. Chłopak ma szczęście, że jest już spakowany. Podeszłam do niego i jednym ruchem ręki przesłałam cały jego bagaż do swojego domu w Atlancie.
            − A teraz skarbie lecisz ze mną. – Powiedziałam patrząc złowrogo w jego czekoladowe oczy.
            Chłopak bez gadania, ale z wielkim ociąganiem się ruszył za mną do Atlanty. Po niedługim czasie byliśmy na miejscu. W domu czekali już na mnie przyjaciele Justina, którzy pracowali dla mnie, a mianowicie Ryan Butler i Chaz Somers, którzy byli upadłymi aniołami od piętnastu lat. Razem z nimi zjawił się upadły anioł, który przez ostatnie lata robił za kuzyna Justina, mianowicie Jared Marion. Mimo że od kilkudziesięciu lat pracował dla mnie to nadal go nie lubiłam i miałam do niego wielki żal.
            − Witaj piękna. – Powiedział Jared z uśmiechem przychodząc do mnie i mnie przytulając.
            − Jared spadaj, jak najdalej ode mnie, jeśli nie chcesz znów przeżyć swojej śmierci. Poza tym lepiej mi powiedz, jak się moi chłopcy zachowywali w Kanadzie. A Ty Ryan z Chazem zaprowadźcie Biebera do jego nowego pokoju i oprowadźcie go po domu. – Powiedziałam poważnym tonem.
            Gdy Jared zastanawiał się nad odpowiedzią zwróciłam się do Christiana, który stał na baczność przy drzwiach do ogrodu i spoglądał na zewnątrz.
            − Beadles dobrze się spisałeś podczas zadania w LA, dlatego dostajesz wolne na dwa tygodnie i możesz odwiedzić rodzinę. Tylko pamiętaj o zasadach i o tym, że w razie potrzeby jesteś pod telefonem cały czas. – Powiedziałam.
            Nie myślcie sobie, że jestem aż taka zła. Po prostu chłopcy muszą wiedzieć, że nie wolno ze mną zadzierać, ale potrafię też być wyrozumiała i dobroduszna, a każde ich dobrze wykonane zadanie nagradzam.
            − Dziękuję. – Powiedział Chris kłaniając się przede mną i po chwili chłopak ulotnił się z mojego domu.
            A ja wróciłam do rozmowy z Jadrem. W każdym miejscu na ziemi miałam kogoś, kto będzie pilnował reszty upadłych aniołów. W Stratford był to akurat Jared.
            − Chłopcy są bardzo grzeczni. Po twojej ostatniej interwencji, jak ich tutaj ściągnęłaś przestrzegają wszystkich zasad. – Powiedział Jader, a później na mnie spojrzał smutnym wzrokiem. – Amelia powiesz mi, dlaczego mnie tak traktujesz odkąd stałaś upadłą anielicą? – Spytał zrezygnowany.
            − Niech pomyślę. Dwudziesty czwarty czerwca 1514 rok, pamiętasz? Wenecja moja romantyczna wyprawa z Federico po kanale na gondoli, którą Ty przez swoja nieuwagę zatopiłeś, a ja przez Ciebie wtedy zakończyłam swoje życie. Miałam poślubić Federico i mieliśmy żyć szczęśliwie, ale ni Ty musiałeś się zagapić. – Wykrzyczałam mu w twarz.
            − Po pierwsze piękna to było pięćset lat temu. Po drugie ja już dawno za to wszystko odpokutowałem, ale Ty ciągle jesteś do mnie wrogo nastawiona. – Powiedział Jared.
            Nie miałam ochoty z nim dłużej rozmawiać. Postanowiłam pójść do swojego pokoju. Przebrałam się w czarne krótkie spodenki z różową gwiazdą na prawej nogawce w środku pomalowaną w panterkę. Do tego założyłam białą bokserkę i zeszłam na dół do swojej siłowni fitness, gdzie zaczęłam ćwiczyć swoje ulubione układy taneczne z zumby, które sama stworzyłam.

~ Justin ~

            Przed chwilą dotarłem do domu Emilii. Ku swojemu zaskoczeniu zastałem tam wszystkich swoich przyjaciół i mojego kuzyna. Kurwa nie mówcie mi tylko, że oni wszyscy pracują dla tej zdziry i też są upadłymi aniołami.
            Tylko ludzie ja się pytam skąd ona ma taką władzę w tym świecie? Przecież to jest no możliwe. Ona podpisała pakt z diabłem, czy co?
            Ryan i Chaz zaprowadzili mnie do mojego nowego pokoju, gdzie pomogli mi się rozpakować. Gdy wszystko miałem już wypakowane rzuciłem się na łóżko, a moi przyjaciele usiedli obok mnie.
            − Jak długo pracujecie dla tej zdziry? – Spytałem bez żadnych zbędnych wstępów.
            − Cóż z jakieś piętnaście lat już będzie. I nie mów tak o Emilii, bo jest na serio spoko, choć na początku też mieliśmy z nią takie problemy, jak Ty teraz. Stary musisz po prostu poznać kilka zasad tego świata. Lepiej mi powiedz, o co się tak zdenerwowała, że z dnia na dzień ściągnęła nas tutaj wszystkich. – Powiedział Ryan.
            Przeczesałem dłonią włosy i uśmiechnąłem się do chłopaków, po czym opadłem na łóżko.
            − Po prostu prawie przeleciałem Selenę Gomez, a ta nagle zjawiła się w moim domu. Skąd ona kurwa w ogóle wiedziała, co tam robię? – Powiedziałem sfrustrowany.
            Chłopcy się zaśmiali i pokręcili przecząco głowami.
            − Stary to nieźle narozrabiałeś. Od piętnastu lat nie widziałem jej tak wściekłej. Na ogół jest surowa, ale miła, a teraz lepiej się do niej nie zbliżać. A wracając do twojego pytania to przez ostatni tydzień Beadles miał za Tobą latać i pilnować, czy Twoja nowa moc się już nie ujawnia, a gdy odzyskałeś skrzydła przyleciał do Atlanty pogadać o tym z Emilią, jednak ta zauważyła, że coś stara się ukryć przed nią. Uwierz mi ona wszystko zauważy, wiec nawet nie próbuj przy niej kręcić, bo ona ma taki dar, że wyczyta wszystko z twoich wspomnień i tak samo zrobiła dziś z Christianem. I stary nie złość się na niego, bo on starał się to zataić, ale ona jak wejdzie do twojego umysłu to już niczego nie ukryjesz. – Powiedział Chaz.
            Kurwa w co ja się wpakowałem? Ciekawe ile czasu będę musiał spędzić z tą psychopatką.

Rozdział 3


~ Emila ~

            Zniknęłam z garderoby Justina i udałam się do swojego prywatnego domu w samym centrum Atlanty.
            Była to ogromna biała willa. Posiadała parter i pierwsze piętro. W ogrodzie znajdował się duży basen. W piwnicy miałam prywatną siłownię fitness oraz podziemny garaż.
            Musiałam teraz zostawić Biebera samego, aby mógł sobie wszystko przemyśleć. Wiedziałam, że trochę czasu mu zajmie zrozumienie wszystkiego, co się z nim dzieje, ale musi sam do tego dojść. Nie jestem w stanie przejść za niego całego procesu. Mogę mu pomóc uśmierzyć ból, ale to wszystko.
            Po tygodniu do mojego domu wleciał Christian. Mam nadzieję, że ma jakieś dobre wieści dla mnie.
            − Beadles, jakieś postępy? – Spytałam swojego poddanego.
            Szczerze mówiąc podobało mi się bycie przywódcą wszystkich upadłych aniołów, bo jako jedyna na świecie upadła anielica wywoływałam u nich wielki respekt. Niestety często brakowało mi damskich tematów do rozmowy, ale cóż nie można mieć przecież wszystkiego.
            Upadły Anioł ukłonił się przede mną zanim zaczął opowiadać o postępach Justina.
            − Nowe skrzydła mu już wyrosły. – Powiedział niepewnie.
            Uznałam to za dobrą nowinę, bo teraz powinien się zacząć nowy etap w jego nowym życiu, a mianowicie powinna się ujawnić jego nowa moc. Jednak widziałam po Christianie, że coś jest nie tak. Wstałam z kanapy i rozpostarłam swoje piękne czarne skrzydła, na co chłopak się skulił.
            − Christianie Jackobie Beadlesie. Chyba nie mówisz mi wszystkiego. – Wysyczałam przez zaciśnięte zęby.
            Chłopak w geście obronnym osłonił się swoimi skrzydłami i dłońmi. Gdy złożyłam swoje skrzydła Beadles stanął naprzeciwko mnie wyprostowany.
            − A teraz podaj mi rękę. – Zażądałam.
            Christian przełknął głośno ślinę i niechętnie podał mi rękę. Nagle zostałam przeniesiona do jego wspomnień. Zobaczyłam Justina leżącego w łóżku z Seleną Gomez, jak się całują.
            Boże, co on wyprawia. Miałam nadzieję, że Chris przyjdzie z pozytywnymi wiadomościami, ale nie ten zawsze musi wszystko zniszczyć.
            No nic. Muszę lecieć do Los Angeles i uratować go nim będzie za późno. Nagle odwróciłam się w stronę Chrisa.
            − Gdzie oni są? U niej, czy u niego? – Spytałam.
            Chłopak przełknął ślinę i po chwili zwrócił się do mnie.
            − U niego. – Odparł przestraszony.
            No tak, mogłam się tego domyśleć.
            − Christian zostajesz tutaj i pilnujesz wszystkiego. – Zastrzegłam.
            − Nie mogę odwiedzić rodziny? – Spytał jednak, gdy zgromiłam go wzrokiem przestał marudzić.
            − Gdy wrócę z LA będziesz mógł robić, co Ci się żywnie podoba, a teraz pilnuj tego wszystkiego. – Zażądałam.
            Rozpostarłam swoje skrzydła i zmieniłam się w niewidzialną postać, po czym poleciałam do Los Angeles.
            Po niedługim czasie byłam przed domem Justina. Widziałam, jak w jego sypialni pali się światło. Mocą samego umysłu spowodowałam przeciąg w tym pokoju. Okna i drzwi zaczęły trzaskać, a ja w mgnieniu oka znalazłam się w pokoju. Byłam nadal niewidzialna, więc chłopak nie mógł mnie ujrzeć. Widziałam, jak leży na obok swojej „dziewczyny” i się z nią całuje.
            Jeśli wiatr go nie rusza, co powie na brak prądu. Znów zabawiłam się mocą tym razem wyłączając światło i wiatrem podnosząc kołdrę, którą był przykryty i opuszczając nią z powrotem na chłopaka, po czym przywróciłam światło w jego pokoju.
            − Co jest kurwa? – Zaklął pod nosem.
            Stanęłam na środku pokoju i rozpostarłam swoje niewidzialne skrzydła na cały pokój zamykając tym drzwi i okna. Nagle stanęłam przed Bieberem w długiej zwiewnej czerwonej sukni idealnie opinającej moje ciało, której nie miałam czasu przebrać po wizycie Christiana.
            − Emilia. Ale skąd Ty tutaj? – Wyszeptał chłopak.
            Selena natomiast spojrzała na mnie gniewnym wzrokiem, po czym przeniosła go na chłopaka.
            − Ty nią znasz? Co ona tutaj robi? – Zadawała ciągle pytania.
            Uciszyłam nią ruchem ręki, bo nie miałam zamiaru jej dłużej słuchać. Poskutkowało to tym, że dziewczyna mogła ruszać ustami, ile chciała, ale i tak nikt nic nie usłyszy. Po kilku krotnej próbie zrezygnowała z mówienia.
            I dobrze, bo teraz ja miałam coś do przekazania Bieberowi, i nie pozwolę, aby ktoś mi przeszkodził.
            − Chyba się skarbie źle zrozumieliśmy ostatnio. – Powiedziałam gniewnie opierając się rękoma o jego łóżko. – Uwierz mi złotko, ja mam bardzo dużą władzę i wiem wszystko i nie zamierzam Ciebie wiecznie pilnować. – Powiedziałam kipiąc od złości.
            − To, co tutaj jeszcze robisz? Znikaj stąd? – Powiedział wściekły Bieber, że mu przerwałam nockę z dziewczyną.
            Boże, jak on mnie wkurza. Wyciągnęłam swój telefon. Wybrałam pewien numer, a mój rozmówca odebrał od razu.
            − Słucham Cię Green. – Powiedział Upadły Anioł.
            − Masz minutę i widzę Cię w domu Justina, jeśli się tutaj nie zjawisz w ciągu tego czasu, kończę z bawieniem się w niańkę dla Ciebie. – Wycedziłam przez zaciśnięte zęby, po czym od razu się rozłączyłam.
            Bieber obserwował mnie z dystansu. I miał rację. Nie wolno zadzierać z Emilią Green. To ja mam tutaj władzę, a on jest nikim. Minutę później zjawił się Scott. Ma szczęście innym razem przeżyłby swoją śmierć jeszcze raz.
            − Green, czemu mnie wyciągnęłaś z domu w środku nocy? – Spytał menadżer Justina, który również był upadłym aniołem.
            − Braun Ty się jeszcze pytasz, czemu? Patrz, co wyprawia twój podopieczny. Ty się nim miałeś zająć. Ja miałam tylko uleczyć jego skrzydła. Nie mówiłam, że będę się bawić w jego nianię. To Tobie zleciłam te zadanie. Masz szczęście, że Ci nie wierzę we wszystko i wysłałam dodatkowych ludzi. Albo Ty to załatwisz, albo ja zabieram go do siebie. – Wykrzyczałam.
            Justin spojrzał na mnie z dezaprobatą, jakby był pępkiem świata. O nie, tak nie będzie ze mną pogrywał. Ruchem ręki z szafki podniosłam szklankę wody, która poleciała nad głowę chłopaka i jej zawartość wylałam na jego głowę.
            − Mogę się dowiedzieć, o co tutaj kurwa chodzi? – Spytał wściekły Bieber wstając z łóżka i podchodząc do nas.
            − O nic po prostu Twój menadżer i kilku innych bliskich Ci ludzi pracuje dla mnie. Ale skarbie nie martw się to już nie potrwa długo, bo złamałeś kilka najważniejszych zasad i lecisz teraz ze mną, bo skoro Scott nie może nauczyć Cię dyscypliny chyba muszę zmienić taktykę. Scott dzwoń do chłopaków niech zjawią się w moim domu za dwie godziny. A ty kotku idź spakuj najważniejsze rzeczy, bo na wyjeżdżasz na bardzo długo. – Powiedziałam do Justina.
            Chłopak na mnie spojrzał, jakbym spadła z księżyca i się zaśmiał, wtedy Braun spiorunował go wzrokiem.
            − Bieber rób, co ona każe, bo uwierz nie chcesz jej widzieć, gdy jest wściekła. Z nią nikt nie może się równać. – Powiedział Scott.
            W końcu raz Braun powiedział prawdę. To mnie wszystkie upadłe anioły musiały się słuchać, a nie ja ich. A taki dzieciak, jak Justin nie będzie mi podskakiwał. Może i młodo zmarłam, ale nikt żaden z nich nie przeżył tylu lat, jako anioł, czy upadły anioł, jak ja. Justin po słowach swojego menadżera wyszedł z pokoju i poszedł się spakować. W tym czasie, ja podeszłam do Seleny i wyczyściłam jej pamięć z kilkunastu ostatnich minut.
            − Kim jesteś? – Spytała na mój widok.
            − Przyjaciółką Justina, ale Ty już powinnaś iść, bo Bieber wyjeżdża na jakiś czas. – Powiedziałam dziewczynie.
            Selena pozbierała wszystkie swoje rzeczy i wyszła z domu Biebera. Później wyciągnęłam telefon i zadzwoniłam do Beadlesa.
            − Przygotuj pokój. Ten naprzeciwko mojego. Bieber jedzie do nas na małą wycieczkę. – Powiedziałam, gdy tylko odebrał.
            − Robi się. Chciałem jeszcze przekazać, że chłopcy już dotarli. – Powiedział nieśmiało Beadles.
            − Wspaniale. Przygotujcie teraz pokój, a ja zaraz tam wyślę do Was bagaże od Justina. – Powiedziałam poważnym tonem i się rozłączyłam.
___________________________________________________________________________________
Po przeczytaniu skomentuj

piątek, 13 czerwca 2014

Rozdział 2


            Minął rok czasu, a mi nadal nie udało się podejście do Justina, aby z nim porozmawiać.
            Jednak wiem, że jest już za późno, aby go uratować, bo dziś rano stracił skrzydła. Dzisiaj ma koncert. Muszę się do niego dostać, żeby pomóc mu poradzić sobie z tym wszystkim.
            Cały jego występ spędziłam kursując nad sceną. Zaraz po zakończeniu show udałam się do jego garderoby. Przybrałam niewidzialną postać, więc nikt z jego ochrony nie mógł mnie zobaczyć.
            Młody piosenkarz po chwili wszedł do garderoby bez bluzki. Zobaczyłam dwie przerażające rany na plecach biegnące od łopatek po nerki w kształcie odwróconej litery V. Na sam ten widok się przeraziłam i przypomniałam sobie niemiłe uczucie odrywania skrzydeł.
            Justin zdawał się mnie nie zauważać, więc przybrałam widzialną postać i swoim czarnym skrzydłem zatrzasnęłam ciągle otwarte drzwi.
            − Mówiłem chłopakom, że mają dziś nie wpuszczać fanek. Nie jestem w nastroju na jakiekolwiek wizyty. – Powiedział, lecz zaraz po tym odwrócił się w moją stronę.
            Zaniemówił, gdy ujrzał moje kruczoczarne skrzydła. Powoli do niego podeszłam i ręką musnęłam jego rano. Chłopak zasyczał z bólu, lecz po chwili na jego twarzy pojawiło się ukojenie.
            Pod mocą mojego dotyku jego rany przestały być tak bolesne i chłopak mógł odetchnąć z ulgą. Wiedziałam, co czuł, bo sama przez to przeszłam do póki nie odnalazłam swojej ukrytej mocy.
            Justin spojrzał na mnie zaniepokojony, lecz z widoczna ulgą.
            − Kim ty jesteś? Co mi zrobiłaś? – Dociekał.
            − Jestem tym, czym Ty stałeś się teraz. Od dłuższego czasu wiedziałam, że jeśli się nie zmienisz do tego dojdzie. Próbowałam Cię ostrzec, ale nigdy nie mogłam się do Ciebie dostać. A teraz po prostu uśmierzyłam twój ból i spowodowałam, że nowe skrzydła wyrosną Ci o wiele szybciej. Jednak muszę Cię ostrzec. Skrzydła odrosną Ci w tydzień, ale ból będzie powodował, że nie będziesz w stanie podnieść się z łóżka. – Po tych słowach od razu zniknęłam zostawiając go samego z myślami.

~ Justin ~

            Wytłumaczy mi ktoś to, co się tutaj przed chwilą stało? Nagle w mojej garderobie pojawia się jakaś dziewczyna, która mnie dotyka i w jednej chwili przechodzi cały ból.
            Nie wiem, czy to działo się na naprawdę. Ona mówiła, że jest tym, czym ja się stałem teraz, ale słyszałem tylko o jednej upadłej anielicy, a raczej jedynym upadłym Serafinie, który był dziewczyną. Jednak, czy to prawda? Czy naprawdę odwiedziła mnie Emilia Green jedyna upadła anielica na świecie?
___________________________________________________________________________________
Po przeczytaniu skomentuj :)