~ Emila ~
Zniknęłam z garderoby
Justina i udałam się do swojego prywatnego domu w samym centrum Atlanty.
Była to ogromna biała
willa. Posiadała parter i pierwsze piętro. W ogrodzie znajdował się duży basen.
W piwnicy miałam prywatną siłownię fitness oraz podziemny garaż.
Musiałam teraz zostawić
Biebera samego, aby mógł sobie wszystko przemyśleć. Wiedziałam, że trochę czasu
mu zajmie zrozumienie wszystkiego, co się z nim dzieje, ale musi sam do tego
dojść. Nie jestem w stanie przejść za niego całego procesu. Mogę mu pomóc
uśmierzyć ból, ale to wszystko.
Po tygodniu do mojego
domu wleciał Christian. Mam nadzieję, że ma jakieś dobre wieści dla mnie.
− Beadles, jakieś
postępy? – Spytałam swojego poddanego.
Szczerze mówiąc podobało
mi się bycie przywódcą wszystkich upadłych aniołów, bo jako jedyna na świecie
upadła anielica wywoływałam u nich wielki respekt. Niestety często brakowało mi
damskich tematów do rozmowy, ale cóż nie można mieć przecież wszystkiego.
Upadły Anioł ukłonił się
przede mną zanim zaczął opowiadać o postępach Justina.
− Nowe skrzydła mu już
wyrosły. – Powiedział niepewnie.
Uznałam to za dobrą
nowinę, bo teraz powinien się zacząć nowy etap w jego nowym życiu, a mianowicie
powinna się ujawnić jego nowa moc. Jednak widziałam po Christianie, że coś jest
nie tak. Wstałam z kanapy i rozpostarłam swoje piękne czarne skrzydła, na co
chłopak się skulił.
− Christianie Jackobie
Beadlesie. Chyba nie mówisz mi wszystkiego. – Wysyczałam przez zaciśnięte zęby.
Chłopak w geście
obronnym osłonił się swoimi skrzydłami i dłońmi. Gdy złożyłam swoje skrzydła
Beadles stanął naprzeciwko mnie wyprostowany.
− A teraz podaj mi rękę.
– Zażądałam.
Christian przełknął
głośno ślinę i niechętnie podał mi rękę. Nagle zostałam przeniesiona do jego
wspomnień. Zobaczyłam Justina leżącego w łóżku z Seleną Gomez, jak się całują.
Boże, co on wyprawia.
Miałam nadzieję, że Chris przyjdzie z pozytywnymi wiadomościami, ale nie ten
zawsze musi wszystko zniszczyć.
No nic. Muszę lecieć do
Los Angeles i uratować go nim będzie za późno. Nagle odwróciłam się w stronę
Chrisa.
− Gdzie oni są? U niej,
czy u niego? – Spytałam.
Chłopak przełknął ślinę
i po chwili zwrócił się do mnie.
− U niego. – Odparł
przestraszony.
No tak, mogłam się tego
domyśleć.
− Christian zostajesz
tutaj i pilnujesz wszystkiego. – Zastrzegłam.
− Nie mogę odwiedzić
rodziny? – Spytał jednak, gdy zgromiłam go wzrokiem przestał marudzić.
− Gdy wrócę z LA
będziesz mógł robić, co Ci się żywnie podoba, a teraz pilnuj tego wszystkiego.
– Zażądałam.
Rozpostarłam swoje
skrzydła i zmieniłam się w niewidzialną postać, po czym poleciałam do Los
Angeles.
Po niedługim czasie
byłam przed domem Justina. Widziałam, jak w jego sypialni pali się światło.
Mocą samego umysłu spowodowałam przeciąg w tym pokoju. Okna i drzwi zaczęły
trzaskać, a ja w mgnieniu oka znalazłam się w pokoju. Byłam nadal niewidzialna,
więc chłopak nie mógł mnie ujrzeć. Widziałam, jak leży na obok swojej
„dziewczyny” i się z nią całuje.
Jeśli wiatr go nie
rusza, co powie na brak prądu. Znów zabawiłam się mocą tym razem wyłączając światło
i wiatrem podnosząc kołdrę, którą był przykryty i opuszczając nią z powrotem na
chłopaka, po czym przywróciłam światło w jego pokoju.
− Co jest kurwa? –
Zaklął pod nosem.
Stanęłam na środku
pokoju i rozpostarłam swoje niewidzialne skrzydła na cały pokój zamykając tym
drzwi i okna. Nagle stanęłam przed Bieberem w długiej zwiewnej czerwonej sukni
idealnie opinającej moje ciało, której nie miałam czasu przebrać po wizycie
Christiana.
− Emilia. Ale skąd Ty
tutaj? – Wyszeptał chłopak.
Selena natomiast
spojrzała na mnie gniewnym wzrokiem, po czym przeniosła go na chłopaka.
− Ty nią znasz? Co ona
tutaj robi? – Zadawała ciągle pytania.
Uciszyłam nią ruchem
ręki, bo nie miałam zamiaru jej dłużej słuchać. Poskutkowało to tym, że
dziewczyna mogła ruszać ustami, ile chciała, ale i tak nikt nic nie usłyszy. Po
kilku krotnej próbie zrezygnowała z mówienia.
I dobrze, bo teraz ja
miałam coś do przekazania Bieberowi, i nie pozwolę, aby ktoś mi przeszkodził.
− Chyba się skarbie źle
zrozumieliśmy ostatnio. – Powiedziałam gniewnie opierając się rękoma o jego
łóżko. – Uwierz mi złotko, ja mam bardzo dużą władzę i wiem wszystko i nie
zamierzam Ciebie wiecznie pilnować. – Powiedziałam kipiąc od złości.
− To, co tutaj jeszcze
robisz? Znikaj stąd? – Powiedział wściekły Bieber, że mu przerwałam nockę z
dziewczyną.
Boże, jak on mnie
wkurza. Wyciągnęłam swój telefon. Wybrałam pewien numer, a mój rozmówca odebrał
od razu.
− Słucham Cię Green. –
Powiedział Upadły Anioł.
− Masz minutę i widzę
Cię w domu Justina, jeśli się tutaj nie zjawisz w ciągu tego czasu, kończę z
bawieniem się w niańkę dla Ciebie. – Wycedziłam przez zaciśnięte zęby, po czym
od razu się rozłączyłam.
Bieber obserwował mnie z
dystansu. I miał rację. Nie wolno zadzierać z Emilią Green. To ja mam tutaj
władzę, a on jest nikim. Minutę później zjawił się Scott. Ma szczęście innym
razem przeżyłby swoją śmierć jeszcze raz.
− Green, czemu mnie
wyciągnęłaś z domu w środku nocy? – Spytał menadżer Justina, który również był
upadłym aniołem.
− Braun Ty się jeszcze
pytasz, czemu? Patrz, co wyprawia twój podopieczny. Ty się nim miałeś zająć. Ja
miałam tylko uleczyć jego skrzydła. Nie mówiłam, że będę się bawić w jego
nianię. To Tobie zleciłam te zadanie. Masz szczęście, że Ci nie wierzę we
wszystko i wysłałam dodatkowych ludzi. Albo Ty to załatwisz, albo ja zabieram
go do siebie. – Wykrzyczałam.
Justin spojrzał na mnie
z dezaprobatą, jakby był pępkiem świata. O nie, tak nie będzie ze mną pogrywał.
Ruchem ręki z szafki podniosłam szklankę wody, która poleciała nad głowę
chłopaka i jej zawartość wylałam na jego głowę.
− Mogę się dowiedzieć, o
co tutaj kurwa chodzi? – Spytał wściekły Bieber wstając z łóżka i podchodząc do
nas.
− O nic po prostu Twój
menadżer i kilku innych bliskich Ci ludzi pracuje dla mnie. Ale skarbie nie
martw się to już nie potrwa długo, bo złamałeś kilka najważniejszych zasad i
lecisz teraz ze mną, bo skoro Scott nie może nauczyć Cię dyscypliny chyba muszę
zmienić taktykę. Scott dzwoń do chłopaków niech zjawią się w moim domu za dwie
godziny. A ty kotku idź spakuj najważniejsze rzeczy, bo na wyjeżdżasz na bardzo
długo. – Powiedziałam do Justina.
Chłopak na mnie
spojrzał, jakbym spadła z księżyca i się zaśmiał, wtedy Braun spiorunował go
wzrokiem.
− Bieber rób, co ona
każe, bo uwierz nie chcesz jej widzieć, gdy jest wściekła. Z nią nikt nie może
się równać. – Powiedział Scott.
W końcu raz Braun
powiedział prawdę. To mnie wszystkie upadłe anioły musiały się słuchać, a nie
ja ich. A taki dzieciak, jak Justin nie będzie mi podskakiwał. Może i młodo
zmarłam, ale nikt żaden z nich nie przeżył tylu lat, jako anioł, czy upadły
anioł, jak ja. Justin po słowach swojego menadżera wyszedł z pokoju i poszedł
się spakować. W tym czasie, ja podeszłam do Seleny i wyczyściłam jej pamięć z
kilkunastu ostatnich minut.
− Kim jesteś? – Spytała
na mój widok.
− Przyjaciółką Justina,
ale Ty już powinnaś iść, bo Bieber wyjeżdża na jakiś czas. – Powiedziałam
dziewczynie.
Selena pozbierała
wszystkie swoje rzeczy i wyszła z domu Biebera. Później wyciągnęłam telefon i
zadzwoniłam do Beadlesa.
− Przygotuj pokój. Ten
naprzeciwko mojego. Bieber jedzie do nas na małą wycieczkę. – Powiedziałam, gdy
tylko odebrał.
− Robi się. Chciałem
jeszcze przekazać, że chłopcy już dotarli. – Powiedział nieśmiało Beadles.
− Wspaniale.
Przygotujcie teraz pokój, a ja zaraz tam wyślę do Was bagaże od Justina. –
Powiedziałam poważnym tonem i się rozłączyłam.
___________________________________________________________________________________
Po przeczytaniu skomentuj
Boże super rozdział :) mam nadzieje że Bieber się ogarnie :D
OdpowiedzUsuń