Dwa lata później
~ Justin ~
Minęło dwa lata odkąd
jestem Upadłym Aniołem i spotykam się z najważniejszą i jedyną Upadłą Anielicą
tego świata.
To dziwne, ale po
naszych małych wakacjach na Hawajach zorientowaliśmy się, że moja Anielica
zaszła w ciążę.
Było to bardzo dziwne,
bo wszystkim się wydawało, że Anioły są bezpłodne, a jednak.
Z naszą małą córką,
która się urodziła niedługo później mieszkamy nadal w Atlancie.
Wzięliśmy z Emilią
udawany ślub, aby moje fanki nabrały przekonania do mojej Anielicy.
Nie mogliśmy wziąć ślubu
kościelnego, bo przecież zostaliśmy wykluczeni z tej społeczności w dniu, gdy
straciliśmy swoje skrzydła.
Do tej pory nie
dowiedziałem się, dlaczego moja Emilia straciła swoje skrzydła. Przecież jest
taka słodka i niewinna. Cieszę się, że moje fanki zaakceptowały nasz związek i
nasze dziecko.
Z rozmyślania wyrwała
mnie Monica, czyli nasza mała córka, która wróciła ze spaceru ze swoją piękną
mamą.
- Hej dziewczyny. Jak było z mamą na
rozmowie z Christianem? – Spytałem z uśmiechem na twarzy.
Dziś moja małżonka
wzięła pierwszy raz naszą córkę ze sobą do pracy, aby ta mogła zobaczyć, na
czym polega rządzenie naszym światem.
- Dobzie, aje mama duzio ksici po nich
siśkich. – Powiedziała zakładając swoje małe rączki na swojej piersi i
wydymając słodko swoje usta.
Zaśmiałem się
przypominając sobie nasze ciągłe kłótnie zanim zaczęliśmy być parą. To
nieprawdopodobne, jak łatwo przejść z nienawiści do miłości, a jednak gdyby nie
jej interwencje to już dawno popełnił jakieś poważne głupstwo.
- Kochanie mama musi czasem po nich
pokrzyczeć, żeby wiedzieli, jak mają się zachowywać. – Powiedziałem przytulając
swoją córkę.
Chyba nie wspomniałem o
tym, że jak Christian przyjął rolę zastępcy mojej żony to mamy znacznie więcej
czasu dla siebie i częściej wyjeżdżamy na wakacje z naszą małą córką.
Moi fani są zachwyceni
naszą Monicą, a mała doskonale rozumie, że nie może przy ludziach używać swoich
mocy, za co oboje z Emilią jesteśmy jej bardzo wdzięczni.
A od czasu naszego
pierwszego wyjazdu nie zobaczyłem więcej Emilii w napadzie złości krytycznej,
mogącej wywołać zagładę.
Mimo wszystko kochałem
nią i nie wyobrażałem sobie wieczności bez tej słodkiej anielicy.
Koniec!
Po
przeczytaniu skomentuj
Tak więc przyszedł czas, aby pożegnać się z blogiem.
Nie przewiduję żadnych kontynuacji tego opowiadania,
ale serdecznie zapraszam na moje inne inne blogi o Justinie:
Oraz inne opowiadania niekoniecznie dotyczące
Justina:
Dziękuję za to, że odwiedzaliście te opowiadanie i
mam nadzieję, że któreś z powyżej wymienionych również przypadnie Wam do gustu.